— Mogę narobić sobie kłopotu; ale nie przyrzekałem milczenia, więc powiem, bo dopóty nie mam spokoju, póki się z tobą nie podzielę wszystkiem, co dochodzi moich uszu. Otóż — wiem gdzie jest rękawiczka Małgosi!
— Nic więcej? — odezwała się Ludka z zawiedzioną miną.
Artur skinął głową i mrugnął tajemniczo, mówiąc:
— To wystarczy jak na teraz, sama przyznasz jak ci powiem, gdzie się znajduje.
— Powiedz że.
Artur pochylił się i szepnął jej trzy słowa do ucha, co wywołało komiczną zmianę. Przez chwilę patrzyła na niego zdziwiona i nierada, potem przyskoczyła, pytając ostro:
— Skąd wiesz o tem?
— Widziałem.
— Gdzie?
— W kieszeni.
— Cały ten czas?
— Tak; czy to nie romantyczne?
— Raczej szkaradne.
— Nie lubiłabyś tego?
— Ma się rozumieć, to śmieszne. Nie pozwoliłabym nigdy; ale zobaczymy jak się znajdzie Małgosia.
— Nie powiesz nikomu? pamiętaj.
— Nie obiecywałam wcale.
— To się miało rozumieć, zaufałem ci.
— Nie chciałabym powiedzieć nikomu, za nic w świecie; ale jestem zrażona i żałuję, żem się dowiedziała.
— Myślałem, że ci sprawię przyjemność.
— Tem, że ktoś przyjdzie zabrać Małgosię? Dziękuję ci.
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/216
Ta strona została uwierzytelniona.