Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
—   20   —


— Niedługo pewnie wróci, więc zrób ciastka i miej wszystko w pogotowiu, — rzekła Małgosia, spoglądając na podarki złożone w koszyku pod sofą, aby je można prędko wydobyć we właściwym czasie.
— Gdzie jest Amelki flaszeczka z wodą kolońską? — dodała nie spostrzegając jej.
— Amelka wzięła przed chwilą, żeby obwiązać wstążeczką, czy coś takiego, — odparła Ludka, tańcząc po pokoju, by się trochę rozchodziły nowe pantofle.
— Jak ładnie moje chustki wyglądają, nieprawda? Anna mi je uprała i uprasowała, a ja sama naznaczyłam, — rzekła Eliza, dumnie spoglądając na trochę nierówne litery, które ją kosztowały tyle trudu.
— Niechże ją Pan Bóg ma w swojej opiece! wyhaftowała „mama“ zamiast „M. March“, jakież to zabawne! — wykrzyknęła Ludka, biorąc jedną chustkę do ręki.
— Czy tak nie dobrze? zdawało mi się, że lepiej będzie; bo Małgosi pierwsze litery są M. M., a ja nie chcę, żeby ich kto inny używał prócz mamy, — rzekła Elżbietka nieco pomieszana.
— Dobrześ zrobiła, moja droga; to piękna myśl i rozsądna, bo się już nikt nie może omylić. Wiem, że się to mamie bardzo spodoba, — rzekła Małgosia i mrugnęła na Ludkę a uśmiechnęła się do Elizy.
— Mama idzie! schowajcie koszyk, prędko! — zawołała Ludka, gdy się drzwi zatrzasnęły i kroki dały się słyszeć w sieni.
Amelka weszła śpiesznie i zmieszała się trochę widząc, że wszystkie siostry na nią czekają.
— Gdzieżeś to była? co chowasz za sobą? — spytała Małgosia ze zdziwieniem, miarkując po kapturku i płaszczyku, że leniwa Amelka wychodziła tak wcześnie.