Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/241

Ta strona została uwierzytelniona.

„Moja droga Mamo!
Trzykrotne pozdrowienie dla drogiego ojca!
Poczciwy chłopiec z Brookeʻa, że zaraz telegrafował, by nas zawiadomić o polepszeniu. Gdy nadszedł list, pobiegłam na poddasze, chcąc podziękować Bogu, że taki dobry dla nas, ale zdołałam tylko powtarzać ze łzami: — jestem uradowana! jestem uradowana! Czy to nie zastąpiło modlitwy według reguł, kiedy miałam przepełnione serce? Miewamy bardzo przyjmne chwile; i mogę ich teraz używać, bo wszyscy są tak rozpaczliwie dobrzy, że się zdaje, iż żyjemy w gniazdku synogarlic. Śmiałabyś się, widząc jak Małgosia siedzi z macierzyńską miną na głównem miejscu przy stole. Codzień robi się ładniejsza, i czasem bywam w niej zakochana. Dzieci to zupełne archanioły, a ja — no ja jestem Ludką i nigdy nie będę czem innem. Ach, muszę ci powiedzieć, żem się prawie poróżniła z Arturem; odezwałam się raz szczerze o jakiejś drobnostce, i obraził się. Wprawdzie miałam słuszność, ale nie należało przemawiać w taki sposób. Poszedł do domu z groźbą, że się nie zjawi, póki go nie przeproszę; — na co odrzekłam, że to nie nastąpi, ale mię potem ogarnął zupełny szał.
Trwało to cały dzień; źle mi było i bardzo żałowałam, że ciebie niema. Oboje z Arturem jesteśmy tak dumni, że nam jest trudno przeprosić się. Myślałam, że przyjdzie, kiedy miałam słuszność; nie przyszedł jednakże. W nocy przypomniały mi się słowa, które powiedziałaś do mnie, gdy Amelka wpadła w rzekę. Czytałam moją książeczkę, — i doznawszy stąd ulgi, postanowiłam nie dać słońcu zajść nad moim gniewem, i pobiec do Artura, by mu wyznać skruchę. Spotkałam go przed bramą, idącego do mnie w