Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/256

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ XVIII.
PONURE DNI.

Eliza dostała szkarlatyny daleko cięższej, niż przypuszczano, oprócz Anny i doktora. Dziewczęta nie były obeznane z chorobami, a pana Laurence nie wpuszczano tam; Anna robiła zatem co chciała, zwłaszcza, że doktór Bang zarzucony praktyką, czynił wprawdzie co mógł, lecz w wielu rzeczach spuszczał się na doskonałą dozorczynię. Małgosia nie chodziła do państwa Kingów, żeby nie zarazić ich dzieci, i prowadzić gospodarstwo; bardzo była niespokojna i czuła się trochę winna, że nie wzmiankuje w listach o chorobie Elizy. Nie mogła tego uważać za dobre, że oszukuje matkę, ale miała zalecone ulegać Annie, która słuchać o tem nie chciała, by „zawiadomić panią March i nabawić ją trwogi, dla takiej fraszki“. Ludka dni i noce poświęcała siostrze; nie był to ciężki trud, bo Eliza bardzo była cierpliwa i znosiła ból bez skargi, póki mogła panować nad sobą. Lecz przyszedł czas, kiedy w paroksyzmach gorączki zaczęła mówić chrypliwym, urywanym głosem, grała na kołdrze, jakby na swym ulubionym fortepianie i próbowała śpiewać z tak zapuchniętem gardłem, że w niem nie było już dźwięku. Nie poznawała nikogo, nie nazywała otaczających osób właściwem imieniem i błagalnie wołała matkę. Wówczas Ludka zlękła się, Małgosia prosiła o pozwolenie napisania prawdy, i nawet Anna mówiła, że „pomyśli o tem, chociaż niema jeszcze niebezpieczeństwa“. List z Waszyngtonu powiększył ich niepokój,