Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/258

Ta strona została uwierzytelniona.

nawet będąc nieprzytomną pamiętała o swej nieszczęśliwej protégée. Tęskniła do kotów, ale nie chciała, żeby je przynoszono z obawy że zachorują, i w spokojniejszych chwilach trwożyła się o Ludkę. Przesyłała czułe pozdrowienia Amelce, prosiła, aby pisano do matki, że wkrótce odbierze od niej list, i często kazała sobie podać ołówek i papier na próbę, żeby ojciec nie przypuszczał, że go zaniedbała. Lecz niedługo ustały nawet te krótkie błyski przytomności, i godzinami leżała rzucając się w tę i w ową stronę z bezładnemi słowy na ustach, lub wpadała w ciężki i nieorzeźwnający sen. Doktór Bang bywał dwa razy dziennie, Anna siadywała po nocach, Małgosia miała w stoliku przygotowany telegram do wysłania w każdej chwili, a Ludka nie ruszała się od łóżka Elizy. Pierwszy grudnia był prawdziwie zimowym dniem dla nich, dął bowiem silny wiatr, padał gęsty śnieg, i rok zdawał się chylić ku śmierci. Gdy doktór Bang przyszedł owego ranka, długo patrzył na Elizę, trzymał chwilę gorącą rączkę i położył ją ostrożnie, mówiąc cichym głosem do Anny.
— Jeżeli pani March może odstąpić męża, to lepiej ją wezwać.
Anna skinęła głową w milczeniu, bo usta jej drgały nerwowo; Małgosia padła na krzesło, jakgdyby ją odbiegły siły; Ludka stała chwilę z bladą twarzą, wybiegła potem do bawialnego pokoju, schwyciła telegram, i zarzuciwszy na siebie ubranie, wyszła żywo na wzburzone powietrze. Wkrótce wróciła, i gdy pocichu zdejmowała okrycie, nadszedł Artur z listem donoszącym, że panu March znowu się polepszyło. Przeczytała go z wdzięcznością, lecz ciężar przygniatający jej serce był tak widoczny i twarz tak zgnębiona, że Artur zapytał z niepokojem:
— Co to jest? czy się Eliza ma gorzej?