i rzekła ciężko oddychając: O, przestań! ja tego nie chciałam! To było okropne z mojej strony, aleś okazał tyle dobroci uczyniwszy to mimo woli Anny, że się nie mogłam powstrzymać i rzuciłam ci się na szyję. Powiedz mi wszystko i nie dawaj już wina, bo gdyby nie ono, z pewnością nie postąpiłabym w ten sposób.
— Wcale się nie gniewam, — odrzekł Artur ze śmiechem, i posadził ją na krześle. Widzisz, zaniepokoiliśmy się obaj z dziadkiem, i zdawało nam się, że Anna przekracza swe prawa, i że matka powinna wiedzieć co się dzieje. Nigdyby nam nie wybaczyła, gdyby Eliza, — gdyby się stało, — rozumiesz. Powiedziałem zatem dziadkowi, że już wielki czas, byśmy co przedsięwzięli, i wczoraj pobiegłem do biura telegraficznego, bo doktór miał ponurą fizjonomję. Anna odebrała mi do reszty otuchę, gdy zaproponowałem wysłanie depeszy, utwierdziła mię w tym zamiarze. Mama przyjedzie z pewnością ostatnim pociągiem, który przychodzi o drugiej; pojadę po nią, ale musisz poskramiać radość i utrzymać Elizę w spokoju, dopóki ta błogosławiona pani nie przybędzie.
— Arturze, tyś anioł! jakże ci podziękuję?
— Rzuć się jeszcze raz w moje objęcia; jakoś mi się to podobało, — odrzekł z figlarną minką, jakiej nie widziano u niego od dwóch tygodni.
— Nie, dziękuję ci, zrobię to przez zastępstwo jak przyjdzie twój dziadek. Zamiast mię dręczyć, idź do domu i połóż się, bo się nie położysz, aż późno w nocy. Niech cię Bóg błogosławi, Teodorku, — niech cię Bóg błogosławi!
Po tych słowach schowała się w kąt, potem szybko pobiegła do kuchni, i usiadłszy opowiadała zebranym kotom, że jest szczęśliwa, ach, taka szczęśliwa! — Artur zaś odszedł z wewnętrznem poczuciem, że dobrze postąpił.
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/262
Ta strona została uwierzytelniona.