Życie jest niepewne, więc się poczułam do tego obowiązku, nie chcąc mieć nieprzyjaciół po śmierci.
Artur przygryzł sobie usta, i odwróciwszy się trochę od zamyślonej Amelki, czytał z powagą zasługującą na pochwałę — tak śmieszna była pisownia.
Ja Amelja Courtis March, będąc przy zdrowych zmysłach, daję i przekazuję własność moją jak następuje:
Ojcu, najlepsze malowidła, szkice, mapy i dzieła sztuki, włączając ramy. Również 100 f. szter., żeby z niemi zrobił co zechce.
Matce, całe ubranie, wyjąwszy niebieski fartuszek z kieszeniami, — także mój portret, medaljon i serdeczne pozdrowienie.
Drogiej siostrze Małgorzacie, turkusowy pierścionek (jeżeli go dostanę), kawałek prawdziwej koronki na szyję i jej wizerunek mojej roboty, na pamiątkę po jej „małej dziewczynce“.
Ludce zostawiam moją szpilkę, tę naprawioną lakiem; bronzowwy kałamarz, od którego zgubiła pokrywkę, i najpiękniejszego królika z gipsu, bo mi przykro, że spaliłam jej powieść.
Elizie (jeżeli mię przeżyje) przekazuję lalki, biurko, wachlarz, płócienne kołnierzyki i nowe pantofle, w razie gdyby je mogła nosić — bo schudnie po chorobie. Żałuję, że nieraz żartowałam ze starej Joanny.
Mój przyjaciel i sąsiad Teodor Laurence otrzyma papierową tekę i gliniany model konia, chociaż powiedział, że nie ma szyi. W nagrodę za dobroć, okazywaną w ciężkich dla nas chwilach, pozostawiam mu to dzieło sztuki,