Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/279

Ta strona została uwierzytelniona.

zrzuciły z siebie ciężar, Małgosia i Ludka położyły się na spoczynek i zamknęły zmęczone oczy, jak statki skołatane burzą i bezpiecznie schronione w cichej przystani. Pani March nie chciała odejść od Elizy i wypoczywała w fotelu, budząc się często, by spojrzeniem, pieszczotą i myślą cieszyć się swem dzieckiem, jak skąpiec odzyskanym skarbem.
Przez ten czas Artur pobiegł pocieszyć Amelkę i tak pięknie opowiadał, iż ciotka March rozpłakała się i ani razu nie rzekła: „mówiłam, że tak będzie“. Amelka okazała się tak mężną, że sądzę, iż rozmyślania w kapliczce zaczynały przynosić rzeczywiste owoce. Prędko osuszyła łzy, pokonała niecierpliwą chęć zobaczenia matki i nie pomyślała nawet o turkusowym pierścionku, a stara jejmość szczerze zgodziła się z Arturem, że się zachowuje, jak „dzielna kobietka“. Nawet Polly zdawała się być pod wrażeniem, nazwała ją dobrą dziewczynką, pobłogosławiła jej guziki i prosiła najuprzejmiej, żeby się z nią wybrała na przechadzkę. Amelka byłaby chętnie użyła zimowej pogody, lecz miarkując, że Artur niewyspany, chociaż się z tem kryje, namówiła go, żeby wypoczął na sofie, podczas gdy sama napisze kartkę do matki. Dużo czasu jej to zabrało, i gdy się odwróciła, spał wyciągnięty z rękami pod głową, a ciotka March spuściwszy firankę siedziała bezczynnie, w nadzwyczajnym przystępie dobrotliwości.
Po niejakiej chwili zaczęły przypuszczać, że się nie zbudzi do samej nocy, i możeby się tak stało, gdyby nie radosny okrzyk Amelki, skoro zobaczyła matkę. Zapewne w mieście było dużo szczęśliwych dziewczynek owego dnia, lecz według mnie Amelka była najszczęśliwszą ze wszystkich, gdy siedząc na kolanach matki, opowiadała swoje troski i odbierała w nagrodę uśmiech pełen zachęty