ale żeby mi coś przypominały, jak tej dziewczynce z powieści, która nosiła bransoletkę.
— Czy ci mają przypominać ciotkę March? — spytała matka ze śmiechem.
— Nie, tylko samolubstwo moje, — odrzekła z miną tak poważną i szczerą, że matka przestała śmiać się i z poszanowaniem słuchała jej planu.
— W ostatnich czasach myślałam bardzo dużo o moich grzechach, i największym z nich jest samolubstwo, więc chcę dołożyć wszelkich starań, żeby się z niego wyleczyć. Eliza nie jest samolubna, dlatego wszyscy ją kochają i boją się ją utracić. Gdybym ja była chora, niktby się nie martwił bardzo, i nie zasługiwałabym na to. Chciałabym jednak, żeby mię kochano i żałowano, więc będę usiłowała stać się podobną do Elizy. Wprawdzie łatwo zapominam o moich postanowieniach, ale mając ciągle przy sobie przedmiot, któryby mi je przywodził na pamięć, zdaje mi się, że postępowałabym lepiej. Czy mogę wypróbować ten sposób?
— Dobrze, lecz większą mam wiarę w kącik dużego gabinetu. Noś ten pierścionek, moja droga, i postępuj o ile będziesz mogła najlepiej. Sądzę, że ci się powiedzie, bo mając szczerą chęć doskonalenia się, w połowie otrzymałaś już zwycięstwo. Muszę teraz wrócić do Elizy; bądź mężna, moja córeczko, bo niedługo będziemy już połączone w domu.
Wieczorem, podczas gdy Małgosia pisała do ojca, donosząc o szczęśliwym przybyciu podróżnej, Ludka poszła na palcach do pokoju Elizy, i zastawszy matkę na zwykłem miejscu, stała chwilę przesuwając palce po włosach z nieswobodną i niepewną siebie miną.
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/281
Ta strona została uwierzytelniona.