wiązania, żeby czekać, póki Jan nie przygotuje domu, lub czy wolisz być jeszcze zupełnie wolną?
— Tak mię to wszystko udręczyło i zmęczyło, że nie chcę słyszeć o małżeństwie długo jeszcze, — a może i nigdy, — odpowiedziała porywczo. — Jeżeli Jan nie wie o tych banialukach, nie mów mu i przykaż Ludce i Arturowi, by hamowali języki. Nie dam się zwodzić, dręczyć i wystawiać na śmieszność! to okropne!
Widząc, że Małgosia, mimo łagodnego temperamentu, jest rozjątrzona i tak żywo czuje złośliwy żart, jakim obrażono jej godność, pani March koiła ją obietnicą, że wszyscy to przemilczą i będą dyskretni w przyszłości. Jak tylko kroki Artura dały się słyszeć w sieni, Małgosia uciekła do pracowni, a matka sama przyjęła winowajcę. Ludka mu nie powiedziała po co jest wołany, z obawy czy pójdzie; ale zmiarkował to z twarzy pani March i stał, obracając w ręku kapelusz z tak skromną miną, że ją odrazu rozbroił. Ludka dostała odprawę, lecz chodziła po sieni, jak żołnierz na odwachu, lękając się trochę, żeby nie uciekł więzień. W bawialnym pokoju przez pół godziny to się podnosiły głosy, to cichły znowu, ale co tam mówiono, nigdy się dziewczęta nie dowiedziały.
Gdy je przywołano, Artur stał przed panią March w tak pokornej postawie, że Ludka natychmiast mu wybaczyła, lecz zdawało jej się nierozsądnie zdradzać się z tem. Małgosia dobrze przyjęła jego uniżone tłomaczenie się, i bardzo ją pocieszyła pewność, że Brooke nie wie o tym żarcie.
— Nigdy mu nie powiem, póki żyć będę, żadna siła ludzka nie wydobyłaby tego ze mnie, więc musisz mi wybaczyć Małgosiu, a ja zrobię co tylko będę mógł, żeby dowieść skruchy, — dodał wielce zawstydzony.
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/292
Ta strona została uwierzytelniona.