bowiem śmiać, i zmiarkowała, że jej sprawa jest wygrana.
— Żałuję bardzo i zapewne winienem mu podziękować za to, że nie on się ze mną szamotał. Czego u djabła chce ten chłopiec? — powiedział zawstydzony trochę swą porywczością.
— Gdybym była na pana miejscu, napisałabym do niego. Powiedział, że nie zejdzie na dół, póki listu nie otrzyma, i przebąkuje o jakiejś niedorzecznej wycieczce do Waszyngtonu. Jak pan formalnie przeprosisz, to zmiarkuje, że był szalony, i przyjdzie do rozumu. Spróbuj pan, figlem lepiej się rzecz załatwi jak rozmową. Zaniosę mu sama list i nauczę jak ma postąpić.
Pan Laurence spojrzał na nią bystro, założył okulary i rzekł zwolna:
— Jesteś chytrą dziewczyną, ale pozwalam, żebyście mną powodowały obie z Elizą. Dajże mi kawałek papieru, żebym skończył z tem głupstwem.
List został napisany w formie, jakiej zwykle używa gentleman do człowieka, którego mocno obraził. Ludka w przelocie pocałowała pana Laurence w czubek łysej głowy i pobiegła pod drzwi Artura z przeproszeniem w ręku. Przez dziurkę od klucza doradzała mu pokorę, przyzwoitość i kilka równie przyjemnych niemożliwości. Zastawszy znowu drzwi zamknięte, zostawiła tylko kartkę, by sama przez się załatwiła całą rzecz, i odchodziła już spokojnie, kiedy młodzieniec, zsunąwszy się po poręczy, zaczekał na dole, mówiąc ze swym uczciwym wyrazem twarzy.
— Jaki z ciebie dobry koleżka, Ludko! — a potem dodał ze śmiechem, — czy nie wypchnięto cię za drzwi?
— Nie; bardzo był grzeczny w ogólności.
— Ach, ja to wszystko załatwię, ale nawet ty roz-
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/301
Ta strona została uwierzytelniona.