pierścionku, który ma na palcu — skąd wnoszę, że postanawia tak starannie urabiać swój charakter, jak figurki z gliny. Cieszy mię to, bo chociaż byłbym bardzo pyszny z pięknego posągu jej roboty, nieskończenie dumniejszy jeszcze będę z tkliwej córki, umiejącej upiększać życie sobie i innym.
— O czem myślisz, Elizo? — spytała Ludka, gdy Amelka podziękowawszy ojcu, opowiedziała mu dzieje pierścionka.
— Czytałam dziś w „Podróży pielgrzymów“, że po wielu trudach, Chrystjan i Nadzieja przybyli do miłego, zielonego błonia, gdzie lilje kwitły cały rok, i tam szczęśliwie spoczywali, jak my teraz, przed udaniem się do celu swej wyprawy, — odrzekła Eliza, poczem dodała, idąc zwolna do fortepianu: To godzina śpiewu, zajmę więc dawne miejsce i spróbuję pieśń pastuszka, którą ci pielgrzymi słyszeli. Dorobiłam muzykę dla ciebie, ojcze, bo lubisz te wiersze.
Usiadłszy przy fortepianie, delikatnie dotknęła klawiszy, i słodkim głosem, którego już nie spodziewali się nigdy słyszeć, zaśpiewała z własną przygrywką hymn milutki i szczególnie dobrze ją malujący:
Niczem bogactwo, niczem znaczenie,
Które nas nęcą zdaleka,
Tylko wewnętrzne zadowolenie,
Stanowi szczęście człowieka.
Pracować trzeba, gdy siły służą,
Na społeczeństwa pożytek;
Życie jest tylko krótką podróżą,
Pielgrzymom zawadza zbytek.