Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/322

Ta strona została uwierzytelniona.

nieprzyjaciela, i pochwali silną wolę siostry zato, że odepchnęła natręta, było to więc gromem, gdy ujrzała, że nieprzyjaciel siedzi wesoło na sofie, a na kolanach u niego, jakby na tronie, ta siostra z „silną wolą“, strojąca pokorną minkę. Ludka, widząc to, wydała jęk, jakgdyby nagle skąpana w zimnej wodzie, bo tak nagła zmiana zupełnie jej zatamowała oddech. Kochankowie obrócili się nagle, Małgosia poskoczyła z twarzą dumną i razem zalęknioną, lecz „ten człowiek“, jak go Ludwisia nazywała, roześmiał się na całe gardło i rzekł z zimną krwią, całując zadziwioną Ludkę.
— Siostro Ludko, powinszuj nam!
Nowa zniewaga! tego już było za wiele! robiąc zatem jakieś dziwne ruchy rękami, znikła nie rzekłszy ani słowa, pobiegła na górę, i przestraszyła chorych tragicznym okrzykiem:
— Niechże kto zejdzie zaraz na dół! Jan Brooke robi straszne rzeczy, a Małgosia jest rozradowana.
Państwo March wybiegli spiesznie z pokoju, a Ludka, rzuciwszy się na łóżko, płakała i oburzała się z uniesieniem, opowiadając okropne nowiny Elizie i Amelce. Ale dziewczątkom wydało się to bardzo zajmującem i przyjemnem zdarzeniem, więc mało doznała pociechy i poszła na poddasze, by się zwierzyć szczurom.
Nigdy się dziewczęta nie dowiedziały, co zaszło potem w bawialnym pokoju, ale długo trwały narady i cichy pan Brooke zadziwiał wymowną i żywą obroną swej sprawy. Przedstawiał plany i póty przekonywał, póki wszystko nie zostało urządzone według jego życzenia.
Zanim zdążył opisać wymarzony raj dla Małgosi, dzwonek wezwał na herbatę, więc z dumą poprowadził ją