djujesz pilnie. — I zarumieniła się ze wstydu, że to straszne „drabujesz“ wymknęło jej się z ust.
Artur uśmiechnął się, ale go to widać nie obraziło, i odpowiedział wzruszając ramionami:
— Dopiero za dwa, lub trzy lata; w każdym razie nie prędzej, aż skończę siedemnasty rok.
— Czy masz dopiero piętnasty? — zapytała, spoglądając na dużego chłopca, któremu już dawała lat siedemnaście.
— W przyszłym miesiącu skończę szesnasty rok.
— Jakżebym ja chciała chodzić do kollegjum; a ty nie masz ochoty, jak mi się zdaje?
— Najmniejszej; tam się młodzież włóczy tylko dniem i nocą, i wogóle nie podoba mi się jej tryb życia.
— Cóżbyś ty lubił?
— Mieszkać we Włoszech i żyć według swoich upodobań.
Ludka miała wielką ochotę zapytać jakie one są, ale jakoś surowo ściągnął czarne brwi, więc chcąc zmienić przedmiot rozmowy, zaczęła bić takt nogą i rzekła: — Wyborna polka, czemu jej nie spróbujesz?
— Służę ci, — odpowiedział z dziwacznym, krótkim ukłonem, na francuski sposób.
— Nie mogę, powiedziałam Małgosi, że nie będę tańczyć z powodu... — zatrzymała się, niepewna widocznie, czy mówić, czy się roześmiać.
— Z powodu? — ciekawie zapytał Artur.
— Nie powiesz nikomu?
— Nigdy!
— Otóż, przyszedł mi raz do głowy nieszczęśliwy pomysł stanąć przed kominkiem, i wypaliłam sobie tę suknię. Chociaż jest starannie naprawiona, zawsze to miejsce