Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.
—   46   —


w którym było im wesoło i rozkosznie. Artur usiadł na koźle, więc Małgosia mogła wyciągnąć nogę — i swobodnie rozmawiały o wieczorku.
— Ja się doskonale zabawiłam; a ty? — spytała Ludka, rozpinając włosy i układając się wygodnie.
— Ja także, póki mnie noga nie rozbolała. Anusia Muffat, przyjaciółka Salusi, upodobała mię sobie, i prosi, żebyśmy razem przyjechały do niej, na tydzień. Wejdzie w świat z otwarciem opery — i jeżeli Mama pozwoli pojechać, to mię czekają świetne zabawy, — powiedziała Małgosia, uśmiechając się do tej myśli.
— Widziałam cię tańczącą z tym rudym mężczyzną, od którego uciekłam; czy on miły?
— O bardzo! to są kasztanowate włosy, nie rude. Niezmiernie był grzeczny, i tańczyłam z nim wyborną redowę.
— Wyglądał, jak szarańcza w konwulsjach, robiąc to nowe pas. Nie mogliśmy się wstrzymać od śmiechu z Arturem. Słyszałaś?
— Nie, aleście się znaleźli bardzo gburowato. Coście robili cały czas w tem ukryciu?
Ludka opowiedziała swoje przygody, poczem powóz stanął przed domem. Serdecznie podziękowały Arturowi, życzyły mu dobrej nocy, i po cichu wsunęły się do sieni, żeby nikogo nie obudzić. Ale gdy drzwi skrzypnęły, dwa nocne czepeczki ukazały się, i dwa rozespane lecz ciekawe głosy zawołały: ,
— Opowiadajcie o wieczorze! opowiadajcie o wieczorze!
Z wielką „nieznajomością manier“ według Małgosi, schowała Ludka trochę cukierków dla dziewczynek, które wkrótce usnęły, wysłuchawszy najważniejszych wydarzeń.