Duża kamienica okazała się „Pięknym pałacem“, ale dosyć czasu upłynęło zanim się tam dostały, i Eliza obawiała się pokonywania lwów. Stary pan Laurence był z nich największym, ale gdy je odwiedził, gdy powiedział coś wesołego i miłego każdej dziewczynce, i pogawędził o dawnych czasach z matką, żadna go się nie bała prócz nieśmiałej Elizy. Drugim lwem okazało się to, że one były ubogie, Artur zaś bogaty, gdyż nieśmiało przyjmowały grzeczności nie mogąc ich odwzajemnić. Po niejakim czasie przekonały się jednak, że je uważa za swe dobrodziejki, i sam nie wie jak objawić wdzięczność pani March za macierzyńskie przyjęcie, a dziewczętom za wesołe towarzystwo i uciechy, jakich doznawał w ich ubogim domku. Wkrótce zapomniały więc o swojej dumie i nie zastanawiały się nad tem, która strona wyświadcza więcej przysług.
Różne pomyślne rzeczy zdarzyły się w owym czasie, i ta ich nowa przyjaźń wzrastała, jak trawa na wiosnę. Wszystkie lubiły Artura i on się zwierzył nauczycielowi, że panny March są to „doskonałości“. Z lubym zapałem młodych lat wzięły samotnego chłopca pośród siebie i zajmowały się nim gorliwie; jemu zaś wydawało się czarującem niewinne towarzystwo tych serdecznych dziewcząt. Nigdy nie znał matki i nie miał sióstr, więc łatwo
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VI.
ELIZA ZNAJDUJE „PIĘKNY PAŁAC“.