Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.
—   81   —


mogły na niego wpływać; a pracowitością i ruchliwością zawstydzały go, że wiedzie tak ociężałe życie. Znużony był książkami, i obcowanie z ludźmi tak mu się wydawało zajmującą rzeczą, że sprawozdania pana Brooke stały się bardzo niepochlebne, bo Artur wałęsał się i ciągle uciekał do domu pani March.
— Nie troszcz się pan; daj mu wakacje, a później odzyskasz ten czas, — mówił stary gentleman. — Ta nasza dobra sąsiadka powiada, że się za wiele uczył i że mu potrzeba młodego towarzystwa, rozrywek i ruchu. Zdaje mi się, że ma słuszność i że rozpieszczałem chłopca, jakgdybym był jego babką. Pozwól mu robić co zechce, póki mu z tem dobrze. Nie może pobłądzić w tym małym zakonie, i pani March więcej dobrego mu zrobi niż my obaj.
Jakże się bawiło to młode grono! urządzali żywe obrazy, ślizgawki, szlichtady; a jakie przyjemne wieczory bywały w starym bawialnym pokoju! jakie zebrania w wielkim domu! Małgosia mogła się dowoli przechadzać po cieplarni i rozkoszować się bukietami; Ludka łakomo korzystała z bibljoteki, i sądami swemi pobudzała starego gentlemana do konwulsyjnego śmiechu; Amelka obrazy kopjowała i używała piękna; Artur zaś z elegancją odgrywał rolę gospodarza.
Eliza, chociaż tęskniła do wielkiego fortepianu, nie zdołała zebrać się na odwagę i chodzić do „przybytku szczęścia“, tak bowiem Małgosia nazywała ten dom. Poszła raz z Ludką, ale stary gentleman, nie wiedząc o jej wadzie, wpatrzył się w nią tak bystro z pod ciężkich powiek i przemówił tak głośno, że się przelękła i uciekła, oznajmiając matce, że już tam nigdy nie pójdzie, pomimo kochanego fortepianu. Żadne namowy ani ponęty nie mogły pokonać tej lękliwości, aż nareszcie gdy doszło to do uszu