Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.
—   86   —


nie miejsce i zbladła ze zdziwienia i radości; stał bowiem gabinetowy fortepianik, a blat jego i list leżący na błyszczącym wierzchu, nosiły jej imię i nazwisko.
— Dla mnie? — wyjąkała, chwytając się Ludki, bo gotowa była upaść ze wzruszenia.
— Tak, dla ciebie, moja droga! Czy to nie wspaniałe z jego strony? Czy ci się nie wydaje najlepszym w świecie staruszkiem? Masz klucz w liście; nie otworzyłyśmy go, ale umieramy z ciekawości, co zawiera, — zawołała Ludka ściskając siostrę, i podała jej list.
— Przeczytaj, ja nie mogę, tak mi jakoś dziwnie. Ach, to za wiele dobrego! — rzekła i ukryła twarz w fartuszku Ludki, zupełnie wzruszona podarkiem.
Ludka otworzyła kopertę i zaczęła śmiać się z pierwszych słów:
„Do panny March.“
Droga pani!
— Jak to ładnie brzmi! chciałabym, żeby kto tak napisał do mnie — rzekła Amelka, której ten staroświecki adres wydał się bardzo eleganckim.
— Miałem niejedne pantofle w życiu, ale żadne mi się tak nie podobały jak twoje“, — czytała dalej Ludka. „Bratek jest moim uprzywilejowanym kwiatkiem i będzie mi zawsze przypominał miłą osóbkę, która mi go ofiarowała. Lubię się wypłacać z długów, pozwól więc „staremu gentlemanowi“, żeby ci przesłał rzecz, która niegdyś należała do wnuczki, już dziś nieżyjącej. Serdeczne podziękowanie i najlepsze życzenie zasyła

wdzięczny przyjaciel i pokorny sługa
James Laurence“

— Elizo! to zaszczyt, z którego możesz być dumna! Artur mi opowiadał, jak pan Laurence był przywiązany