— Ten chłopiec to prawdziwy Cyklop, nieprawda? — rzekła Amelka pewnego dnia, gdy Artur pędził na koniu wywijając szpicrutą.
— Jak śmiesz to mówić, kiedy ma oczy, i w dodatku, bardzo ładne! — zawołała Ludwisia, będąc drażliwą na najmniejszą uwagę o swym przyjacielu.
— Nie mówię o jego oczach i nie wiem czemu się unosisz, gdy chwalę, że dobrze jeździ konno.
— Ach Boże! ta gąska chciała powiedzieć Centaur, a nazwała go Cyklopem! — wykrzyknęła Ludka, parskając śmiechem.
— Nie potrzebujesz być tak przykrą, to tylko „lapse lingy“, jak mówi pan Davis, — odrzekła Amelka, rozśmieszając jeszcze więcej tą łaciną. Chciałabym mieć trochę tych pieniędzy, co Artur wydał na konia, — dodała jakby do siebie, ale w nadziei, że ją siostra usłyszy.
— Dlaczego? — zapytała przyjaźnie Małgosia, bo Ludkę wypędził drugi wybuch śmiechu po tej powtórnej pomyłce Amelki.
— Są mi potrzebne! jestem strasznie zadłużona, a dopiero za miesiąc otrzymam pieniądze na drobne wydatki.
— Zadłużona jesteś, Amelko? co to znaczy? — spytała surowo Małgosia.
— Winnam przynajmniej ze dwanaście cytryn marynowanych, a nie mogę się za nie odwdzięczyć, póki nie
Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/93
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ VII.
AMELKl „DOLINA UPOKORZENIA“.