Strona:PL L.M.Alcott - Małe kobietki.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.
—   91   —


nia, pokazała wilgotną paczkę z starego papieru, przed schowaniem jej w najgłębszym kącie stolika. Przez kilka minut całą gromadkę przebiegała wieść, że Amelka March kupiła dwadzieścia cztery wyborne cytrynki marynowane — zjadła jedną w drodze — i ma zamiar częstować. Ta wiadomość całkiem pochłonęła uwagę jej koleżanek. Kasia Brown zaprosiła ją na następną swoją ucztę; Marynia Kingsley nalegała, żeby używała jej zegarka do wakacji; a Jenny Snow, złośliwa panienka, która jej nieszlachetnie docinała, że nie miewa cytrynek, schowawszy czemprędzej swą broń, oświadczała się, że jej zrobi kilka trudnych zadań arytmetycznych. Ale Amelka nie zapomniała jej gryzących uwag o „pewnych osobach, których nosy nie są nadto płaskie, żeby wąchać cudze cytrynki, i które chociaż trzymają głowę do góry, nie są za dumne, żeby o nie prosić“. Amelka zniweczyła też nadzieję „małej Snow“ wzgardliwym telegramem: „Niepotrzebnie zrobiłaś się tak grzeczną, bo nic nie dostaniesz“.
Jakaś dostojna osoba zwiedzała szkołę właśnie owego rana i pochwaliła Amelkę za kolorowaną mapę; ten zaszczyt rozjątrzył pannę Snow, a wbił w dumę pannę March, która puszyła się jak paw. Ale niestety! niestety! duma ustąpić musi przed niepowodzeniem, i mściwa Snow z wielką zręcznością postawiła rzeczy odwrotnie. Gdy gość po zwykłej liczbie komplementów ukłonił się i odszedł, Jenny pod pozorem, że się ma o coś ważnego zapytać, zawiadomiła nauczyciela, pana Davis, że Amelka March ma w stoliku cytrynki marynowane.
A rzecz się tak miała, że pan Davis, uważając ten przysmak za kontrabandę, uroczyście przysiągł, że publicznie ukarze uczennicę, która się dopuści tego nadużycia. Wytrwały ten człowiek wygnał już gumę po długiej i za-