A więc woła Mateczkę:
„Mamo odpędź natręta,
Bym mógł chociaż troszeczkę
Zmrużyć senne oczęta...”
„Choć odpędzę, przyleci
Jeden, drugi i trzeci:
Komar bierze, mój synku,
Przykład z twego uczynku.
Tyś marudził przed łóżkiem,
Jak to twoim zwyczajem,
Więc on także nad uszkiem
Brzęczy teraz nawzajem.”
„Ach, jak to nie ładnie, mój mały,
Że zawsze pobrudzisz się cały:
Włożę ci sukienkę nowiutką,
I kryzkę na szyję czyściutką,
O ubiór twój troszczy się Mama,
Lecz wkrótce na sukni jest plama;
Kryzka znów zgnieciona jak kłaczek,
A jakie twe rączki... buziaczek!
Wszyscy się wciąż śmieją na świecie,
Że takie niechlujne mam dziecię:
Zowią cię Morusem.” „Ach, Mamo,
Kominiarz nie czysty tak samo,
A chociaż jest czarny jak smoła,
Nikt przecież na niego nie woła: