Lub profesor dał mu zero
Za chęć do nauk nieszczerą?
O nie, nikt tego nie zgadnie,
Jak on postąpił nie ładnie,
Nawet ja z wielkim kłopotem,
Dzieci moje, mówię o tém.
On, gdy Mama strofowała,
Że nie zrobił co kazała,
Stał w milczeniu jak niemowa;
Ni jednego nie rzekł słowa,
Za swe winy nie żałował,
Ręki Matki nie całował,
Oczów skruchy łzą nie zrosił,
I swéj Matki nie przeprosił.
Taki upór złym jest bardzo,
Gdyż upartym wszyscy gardzą.
Widziałem czasem jak w wieczornéj ciszy
Zastawiają w spiżarniach pułapki na myszy,
W nich słoninka: a myszka téj łakoci chciwa,
Więc podchodzi, więc wietrzy — słoninkę porywa,
Myśląc, że jéj przez litość nakładziono jadła;
Wtem trzask! haczyk się zachwiał, deseczka zapadła
A nieszczęsna istota straciła swobodę.
Wprawdzie mysz jest łakomą, lubi ludzką szkodę,
Bierze cudze za swoje, w śpiżarce plondruje,
Ale ja do łowienia myszek wstręt wciąż czuję: