Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/145

Ta strona została skorygowana.

Ignaś się takich dopuszczał igraszek,
I choć go za to strofował Wujaszek,
On mówił: „ja ich nie biję lecz pieszczę,
One mi winne wdzięcznemi być jeszcze,
Boć to karesy.” „Śliczna mi pieszczota
Ciągnąć psa za nos a za ogon kota,
Dusić małego w swojéj dłoni ptaszka!
Pfe, wstydź się chłopcze, to niecna igraszka...”
Tak każdy mówił, a czasem z swą siostrą
Miewał przycinki. Zosia bardzo ostro
Swe oburzenie odkryła przed bratem:
„Ujrzysz Ignasiu że źle wyjdziesz na tém,
Że ci się jaki przypadek wydarzy:
Piesek ugryzie, kot drapnie po twarzy.
Bo i zwierzątka rozgniewać się mogą...”
Lecz Ignaś gardząc zbawienną przestrogą,
Wciąż robił swoje. Pewnego poranku,
Złapawszy kotka, który się na ganku
Wygrzewał w słońcu, nuże z nim w obroty,
Nuże rozliczne wyprawiać pustoty:
Ciągnąć za ogon i łechtać pod brzuszek,
Imać się wąsów, mordeczki i uszek...
Miauczy kocisko przeraźliwym głosem
I wciąż na chłopca spogląda ukosem,
Nareszcie bólu nie mogąc znieść dłużéj,
Parsknie ze złości i zgiąwszy grzbiet duży,
Odrazu skoczy na Ignasia szyję
I pazurkami do ciała się wpije,
A drapie, drapie — aż strach patrzyć na to!
„Gwałtu!” przybiega na krzyk chłopca Tato,
Kot w nogi, pnie się po drzewach, po dachu,
A Ignaś krzyczy z bólu i ze strachu....