Wolę raczéj zginąć marnie.“ „Czyż kto mówi o wydatku?
Dostaniemy plac za darmo, a od czego głowa dziadku?
Wisła wszystkich jest własnością, wkrótce jéj srebrzyste wody
Zcięte mrozem ostréj zimy, pokryją się w twarde lody;
Na tych lodach jak na ziemi pobudujem zrąb swėj chaty,
Plac nam darmo się dostanie, zostaną w kufrze dukaty.“
Nie dziwcie się że te brednie układała z dziadem baba,
Bo po sto lat mieli wieku, a u starych głowa słaba.
Gadu, gadu— mniejsza bajać, ale zaraz wkrótce potém
Postawili dom na lodzie, ogrodzili chatę płotem:
Mieli sień, izbę, alkierzyk, przy nich komóreczkę małą,
Nawet drzewka sadzić chcieli — to się jednak nie udało.
Cóż myślicie, jaki koniec był tak nie mądrego dzieła?
Przyszła wiosna, prysły lody i chałupka utonęła,
A z chałupką, aby wiecznym służyć dla ludzi przykładem,
Pogrążyli się w toń Wisły chciwa baba z skąpym dziadem.
czynna.
Pewnej niedzieli, było to w lato,
Przy pięknéj nieba pogodzie,
Trojgu swym dzieciom pozwolił Tato
W Saskim pobujać ogrodzie;