Dla was, o lube, przyroda cała,
Brzmi w akkord czysty i święty:
Wam niewinności sukienka biała,
Wam wszystkie życia ponęty.
Ale już słońce znikło za lasem,
Trzeba się rozstać z książeczką:
Zmówić paciorek — Matka tymczasem
Pościele dzieciom łóżeczko.
Ciemno — śpią światy, milczy noc głucha,
Spocznij więc dziatwo ma droga:
Ja jeszcze za was w cichości ducha,
Wzniosę modlitwę do Boga!”
Jak cudne kwiateczki
Wonnego ogrodu,
Wy lube dziateczki
Nie znacie zawodu;
Wam jasno promieni
Blask słońca w błękicie:
Wam światło bez cieni,
Bez troski wam życie!
A jednak, o mili,
W prostocie dziecięcéj,
Wy wśród złud téj chwili,
Pragniecie coś więcéj.
Już nieraz słyszałem,
Jak chłopczyk w swawoli
Rzekł: nie chcę być małym,
Bo nie mam swéj woli;