Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/176

Ta strona została skorygowana.
LXVIII.
Flądra.

O ile miło widziéć panienki
Odziane w schludne, ładne sukienki,
Z czystym fartuszkiem, lśniącym trzewiczkiem,
Włosem bez pierza, umytém liczkiem,
O tyle znowu chwalić rzecz trudna,
Gdy panna... brudna.

Znałem dzieweczkę pilną i grzeczną,
Cichą, łagodną, dobrą, nie sprzeczną,
A jednak wszystkie owe zalety
Były w niéj tylko zawsze niestety
Jedynie próbą, chęcią bezwiedną,
Przez wadę jedną.

Była niechlujną. Zaraz od rana
Idzie na pensyę nieuczesana,
Z kurzem na nóżkach, pyłem za uszkiem,
Pierzem we włosach, zmiętym fartuszkiem:
A panny widząc tę postać lichą,
Chichoczą cicho.

Czasem ją Matka weźmie w obroty,
Da nową suknię, ułoży włoski:
A co tam trudów, starań, roboty,
Zabiegów, pracy, kłopotów troski,
By wyglądała panienka ładnie,
Nikt nie odgadnie.