Lecz ja swoje, a on swoje,
Próżno morał w uszy kładę...
Słuchaj, wnet ci kurtę skroję,
Za lenistwa brzydką wadę.”
„Daj Brysiowi pokój, synku,”
Rzecze Ojciec — „rzuć morały:
Bez przykładu, bez uczynku,
Słowa na nic się nie zdały...
Ty próżnujesz, miły Boże!
Ot, książki, pióra pod stołem,
A chcesz, aby pies w téj porze,
Zajął się trudu mozołem;
Więc do nauk weź się szczérze,
Spełń zadania, zajmij pracą,
Bo Bryś z ciebie przykład bierze
I winić go niéma za co.
Mam ci ja Babunię, a jaką? nie wiecie;
O, jaką! nikt tego opisać nie zdoła,
Podobnéj Babuni nie znajdziesz na świecie,
Choćbyś miał kraj cały objechać do koła.
Jest stara i bardzo, ma pewno sto latek,
A może i więcéj, któż to tam odgadnie,
Lecz kiedy się wmięsza czasami w rój dziatek,
Zdaje się być młodą tak jéj z tém jest ładnie;
Siwiutka jak gołąb’, skulona i blada,
Wychodzi z pokoju stukając laseczką,
A potém przy oknie w fotelu zasiada....
My do niéj: ah, droga, kochana babeczko,