Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/185

Ta strona została skorygowana.

Byliśmy dziś grzeczni, pochwalił nas Tato,
Więc popieść, więc pogłaszcz wnuczęta swe za to!

A ona pogrozi: „oj małe zbytniki!
Nie z takim impetem — ostrożnie, powoli,
Do czegóż te szały, te skoki, te krzyki?
Przestańcie, bo głowa babunię zaboli.”
Lecz wnet się uśmiéchnie, zażyje tabaki,
I szkiełka rogowe zasadzi na czoło...
„Com dla was przyniosła, powiedzcie dzieciaki:
No, które z was zgadnie?” zapyta wesoło.
My patrzym ciekawie, lecz Julek i Nastka,
Najmłodsze, już w kieszeń wkładają paluszki:
Oho! ho! my wiemy! — Babunia ma ciastka,
Pierniki, wisienki, cukierki i gruszki!
„Czekajcie!” zawoła — „łakoci mam dużo:
Wszyscy je dostaną, gdy na to zasłużą.”

Czasami nas wezwie: „powiem wam wnuczęta,
Jak kiedyś tam dawniéj przed laty bywało:
Te czasy ubiegłe nie każdy pamięta,
Choć lepiéj niż dzisiaj na świecie się działo.”
Biegniemy pospołem, rzucamy zabawę,
Wołając: jesteśmy, o, Babciu kochana....
Więc mówi, a wszystko tak piękne, ciekawe,
Że każdy rad słuchać, chociażby do rana.
Tymczasem już złote słoneczko zachodzi,
Nastaje powoli mrok ciemny wieczora,
Powstała z fotelu: „dość tego! spać młodzi!
A i mnie staruszce odpocząć téż pora ”
Posłuszni dążymy do łóżek swych na noc,
Ona zaś nas ściska: „dziateczki, dobranoc!”