Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/186

Ta strona została skorygowana.

Trafiają się czasem tak smutne wypadki,
Że które z nas dzieci figlując nad miarę,
Wywoła niechcący gniew Ojca lub Matki,
I przez swą niegrzeczność zasłuży na karę;
Babunia z pokoju wychodzi cichaczem,
Wszystkiego wysłucha cierpliwie, łaskawie:
„No, jakoś to będzie — nie płakać, zobaczym,
Przeproście rodziców, ja za was się wstawię.”
Znów dobrze, znów ładnie, znów igra rój dziatek,
Znów idą jak wprzódy zabawy, nauki,
A ona choć stara, choć tyle ma latek,
Zdaje się być młodą w swéj trosce o wnuki...
Wszak dobra Babunia? co? — teraz już wiecie,
Że drugiéj jak nasza nie było na świecie!


LXXIV.
Przestrogi starszych szanować należy.

Przeszłego roku o wieczornym chłodzie,
Zasiadłem sobie na ławce w ogrodzie,
Patrząc jak grzecznych panieneczek koło,
Wśród gier rozlicznych bawi się wesoło;
Wtém mały chłopiec zastąpił im drogę,
I cisnął kijek biegnącéj pod nogę,
A biédne dziéwczę na ziemię upadnie...
„Pfe, wstydź się!” krzyknę — „to bardzo nie ładnie,
Jesteś niegrzecznym.” On zaś powie na to:
„Przestrogi tylko może dawać Tato,
Lub nauczyciel, a pan mi jest obcym!”
Kiedy tak mówił zjawia się za chłopcem