Wciąż brzęczy wtedy około uszek,
Gdy zaś z żądełkiem dopadnie,
Ukąsi w czoło, szyję, paluszek,
Aż ciało spuchnie szkaradnie.
Bodaj to piękne, wdzięczne motyle
Co mają skrzydła pajęcze,
A na skrzydełkach barw jasnych tyle,
Że patrzysz na nie jak w tęczę...
Zawsze w weselu, szczęściu, swobodzie,
Fruwają z kwiatka na kwiatek,
Po łące, gaju, niwie, ogrodzie,
Gdzie róże, fiołki, bławatek.”
Kiedy tak mówił z zachwytem Włodek,
Przechodzi Mama aleją,
I niesie w plastrach złocisty miodek:
O już mu oczki się śmieją!
„Daj Mamo miodu!” „Dać ci, a za co?
Wszakże to owe istotki,
Któremi gardzisz — trudem i pracą
Dają nam miodek tak słodki...
Wolisz próżniaka motyla Włodku
Co tylko buja po dworze,
Niech więc ci motyl udzieli miodku,
Wzgardzona pszczółka — nie może!
Oj coś tam z pszenicy wygląda mój Tato,
To pewnie jest straszek: ja boję się stracha:
Patrz Ojcze, ma głowę ogromną, kosmatą
I długie ramiona, któremi wciąż macha!”