Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/205

Ta strona została skorygowana.

Niech skronie wam zwieńczy,
Zasługa i praca,
Gdyż bieg lat młodzieńczy,
Już nigdy nie wraca;
Kto zaś się tą chwilką
Przelotną wciąż łudzi,
Pogarda go tylko
Spotyka u ludzi.


LXXXVII.
Pożądany gość.

„Mateczko droga, co się to stało,
Żeś dzisiaj taka zajęta?
Ty szyjesz dla mnie sukienkę białą,
A strojną jakby od święta!
Ot i wianuszek, a w wianku kwiatki,
Barwne śnieżystym swym listkiem:
Pewnie do domu zjedzie gość rzadki,
Trza więc pomyśléć o wszystkiem.
Uprzątnę izbę, zniosę doniczki,
Ściany umaję zielenią,
Ubarwię obraz w wonne różyczki,
Rozścielę dywan przed sienią;
I niech przybędzie gość ów do chatki,
Niech stanie w progu domowym,
Ja na przestrogi pamiętna Matki,
Serdeczném przyjmę go słowem.”
„Tak, droga córko, przyjdzie do ciebie,
Skromną okryty powłoką,
Gość, który mięszka w gwiazdzistém niebie,
Wśród sfer błękitnych wysoko,