Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/208

Ta strona została skorygowana.

Nie przemieniaj więc ich za nic,
Na mrok, co łzą rosi oczy,
Lecz wesołość pewnych granic,
Niechaj nigdy nie przekroczy.
Wszak ty nie źrebięciem małém,
Które opuściwszy stajnię,
Z jakimś niepojętym szałem,
Bryka tak nieobyczajnie;
Niech zatém owym hałasem,
Synek się mój zbyt nie znęca,
By nie powiedziano czasem,
Że to wesołość źrebięca.”


LXXXIX
Śmiéch.

Mówiłaś Mamo: sto razy wolę,
Śmiéch u chłopczyka, dziewczynki
Od ust skrzywionych, marsa na czole,
I zasępionéj wciąż minki.
Tadzio się śmieje wieczór i z rana,
Gdy go kto o co zagadnie,
Jednak ja powiem, Mamo kochana,
Że mu z tym śmiéchem nie ładnie;
Jeśli go spytam o to, lub owo,
On z odpowiedzią się waha,
Patrzy zdziwiony, potrząsa głową,
I wnet zaśmieje: ha! ha! ha!
I w każdéj chwili, i w każdéj porze,
Śmiéchem na wszystko odpowie,
Tak, że nikt w domu zgadnąć nie może,
Co w jego sercu i głowie”