A jak tam jest błogo w niebie
W najwdzięczniejszéj nawet mowie
Żaden język nie wypowie.
Wystaw sobie wśród przestrzeni
Jasnych, złotych — świat bez cieni,
Bez chmur błękit, bez skaz słońca,
I rozkosz co nie ma końca,
I o skrzydełkach przejrzystych
Roje aniołków przeczystych,
Które w szczęścia wiecznéj wiośnie
Uśmiechają się radośnie;
A w promieniach jeszcze daléj
Tron Wszechmocnego krysztali.
Czyje oko w tę niebieską
Chwałę strzeli, już się łezką
Żadną bólu nie zamroczy,
Bo ją tylko widzą oczy,
W których wśród żywota drogi
Nie błysł nigdy gniew złowrogi,
Ni złość owych brzydkich dziatek
Co nie chcą słuchać swych Matek.
Tam to twa siostrzyczka mała
Na obłoku uleciała,
A w białych szatach anieli
Skrzydełeczka jéj przypięli,
Uwieńczyli główkę złotą,
I otoczyli pieszczotą;
I dali rozkosz tak czystą,
Że ona drogą gwiaździstą
Płynąc po błękitném niebie,
Wciąż uśmiecha się do ciebie.