Snop do każdego wstawiono kątka,
Stół sianem zstrząśnięto z broga,
Bo ta wieczerza, to jest pamiątka,
Przybycia na świat nasz Boga:
W stajni się rodził, wśród żłobu leżał,
A w przeddzień kaźni ofiarnéj,
Z uczniami swemi społem wieczerzał,
Dzieląc wraz z niemi chléb czarny...
Nakryto stoły — ja wzdycham skrycie,
Patrzę, wciąż patrzę przed siebie,
I tęskném okiem szukam w błękicie,
Piérwszéj gwiazdeczki na niebie.
Poczciwa Niania szepcze do ucha,
Że gaik wnieśli nieznacznie:
Przecudny gaik, niech kto posłucha,
Wątpić o prawdzie wnet zacznie.
Na nim tysiące zapłonie świéczek,
Złocony orzech zaświéci,
Wyrośnie jabłko, albo pierniczek,
A wszystko dla nas — dla dzieci!
O, czekam, czekam, co to być może,
Patrzę w okienko przed siebie,
I tęskném okiem szukam w przestworze,
Piérwszéj gwiazdeczki na niebie.
Coraz jest mroczniéj — zstęsknionym wzrokiem
Szukam wśród czarnych chmur drogi,
Na widokręgu niebios wysokiem,
Światełka gwiazdeczki błogiéj.
Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/222
Ta strona została skorygowana.