Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/223

Ta strona została skorygowana.

Błysło coś w górze — to złuda może,
Gdyż wciąż tak czarna opona:
Nie — tam coś świéci w górnym przestworze,
Wystrzela z chmurki — to ona!
O, już spełnione nasze nadzieje,
Patrzcie, o patrzcie przed siebie:
Daléj do stołu, bo już jaśnieje,
Piérwsza gwiazdeczka na niebie!


XCVIII.
Wandzia.

Kiedy się rano zbudzi Wandeczka,
Wnet modlitewką Boga pochwali,
A potém zaraz wstaje z łóżeczka,
Bo źle jest leżéć, gdy inni wstali,
I pozdrowiwszy rodzeństwo społem,
By się posilić siada za stołem.
Przy stole nigdy nie stroi minek,
Na wzór niegrzecznych i krnąbrnych dziatek,
Wié bowiem dobrze, że u dziewczynek,
Co sześć lat skończą, potrzebny statek:
Bóg nam codzienny daje kęs chleba,
A więc wybredzać w jadle nie trzeba.
Daléj do lekcyi przy Mamie siada,
Przyniósłszy wprzódy książeczkę z sobą,
I z liter różne syllaby składa:
B, a, ba, b, e, be, b, i, bi, b, o, bo...
Ucz się Wandeczko, powiada Mama,
Byś „Przyjaciela” czytała sama.