Wié bowiem dobrze jak złe są dziatki,
Co rad zbawiennych nie cenią Matki.
Pragnąc iść w ślady grzecznéj panienki,
Chowa w pamięci przestrogi Mamy,
Stara się zawsze by jéj sukienki,
Były czyściutkie, bez żadnéj plamy,
Bo jéj wiadomo, że ludzie czasem,
Niechlujne dziecko zowią „brudasem.”
Wandzia nie siedzi z ospałą twarzą,
Kiedy się goście bawią rozmową,
Idzie do łóżka gdy jéj spać każą,
Gdyż czuwać w nocy dzieciom nie zdrowo.
Zamruża oczki, a anioł w bieli
Stoi, snów strzegąc u jéj pościeli.
Kiedy spoczywa grzeczna Wandeczka,
Tuląc z uśmiéchem główkę w swéj dłoni,
Może nie jeden chłopczyk, dziéweczka,
Spyta mnie czemu kréślę wiersz o niéj,
Dla czego wolną znalazłszy chwilę,
Mówię o jednéj, kiedy was tyle?
Otóż wam powiem, drogie me dziatki,
Wam, którym piszę w każdym numerze
Różne szarady, bajki, zagadki,
Że zawsze grzecznych kochałem szczérze,
A chcąc dać z Wandzi przykład dla dziatek,
Ten jéj uznania niosę zadatek.