Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/227

Ta strona została skorygowana.

Kiedy jéj szepnę do uszka z cicha,
Jakie tajemne zwierzenia,
A ona do mnie wciąż się uśmiécha,
Nie wiem co smutek, cierpienia.
O, bo to cudo! wy nie pojmiecie,
Ile w niéj zalet i krasy...
Słowem podobnéj do niéj na świecie
Po wszystkie nie było czasy!”

„Cóż to za panna, powiedz córeczko,
Tak dobra, miła i słodka?”
„Ah, to jest Klarcia, droga Mateczko,
To moja lalka — pieszczotka!”
„Lalka! no proszę — więc trochę skórki,
Parę strzęp zszytych igiełką,
Zdołają wzbudzić w sercu méj córki
Miłość tak czułą, tak wielką?
Więc przedmiot martwy, bez serca, duszy,
Grat, co ma dziatki zabawić,
Co lada chwilę w dłoni się skruszy,
Z ludźmi na równi chcesz stawić?
Można z swą lalką igrać do woli,
Gdy taka miła, ucieszna,
I pieścić nawet Mama pozwoli,
Ale ją kochać — rzecz śmieszna!”


C.
Mój konik.

O, koniku mój wrony — o, cacany, pieszczony,
Jakżem wtedy swobodny, szczęśliwy,
Gdy wieczorem lub rankiem, siądę na cię przed gankiem,
By pojechać na pola, na niwy.