Ona zaś piątą zagadnie dziéweczkę:
„A ty co masz tam, powiedz moja droga?”
„Nabożną sobie kupiłam książeczkę,
Bym się z niéj mogła pomodlić do Boga.”
„Zacna panienko, chodź w moje objęcia!”
Zawoła wtedy staruszka wzruszona:
I chwyta dłonie skromnego dziéwczęcia,
I ciśnie drżącą do swojego łona.
„Cel życia nie jest bezmyślną gonitwą
Za fraszką, strojem, lub błyskotką marną;
Kto zaś swe sprawy poczyna modlitwą,
Ten pozna drogę żywota ofiarną.
Twa bogobojność, o, kochane dziécię,
Da mi przy schyłku dni jutrzenkę jasną:
Odtąd już sama nie będę na świecie,
Gdyż cię przybieram za córkę mą własną.
„Z lubych wrażeń co wolisz, czy szum liści w lesie,
Czy piosenkę pasterza, czy chór ptasząt w gaju,
Czy ranny prąd wietrzyka, co woń kwiatów niesie,
Czy szmer cichy i błogi srébrnego ruczaju;
A może błękit nieba, lub blask zorzy złoty,
A może blade gwiazdki snów twych nieme świadki?”
„O! ja lubię wspaniałéj przyrody pieszczoty,
Ale nad nie przekładam pieszczotę méj Matki.
Czy płyną smugi światła promienistą drogą,
Czy opona chmur czarnych na niebie zawiśnie,
W méj duszy zawsze jasno, rozkosznie i błogo,
Gdy mnie droga Mateczka do piersi przyciśnie.