Z czego innego. Ot zaraz z wiosną,
Po kilka włosków do ziemi włożym,
One w peruki latem urosną,
I wnet fryzyerski zakład otworzym.
Wprawdzie grunt orny nie ludzką czaszką,
Lecz rola może dać to co głowa:
Wezmę od Mamy pomadę z flaszką,
Skropię nią ziemię — i rzecz gotowa!”
„Synu!” rzekł Ojciec — „w myśli dziecięcia
Tysiąc się zachceń tworzy bezwiednie,
A jeźli sięgnie za kres pojęcia
Swojego wieku, to powie brednie.
Twa chęć być mędrszym od starszych osób,
Tylko szyderstwa śmiéch wszędzie wznieci,
Drwić będą z ciebie, bo to nie sposób,
Aby dorosłych prześcigły dzieci;
Niech więc mąż wiedzy, niech człek uczony
Czerpią z doświadczeń twórcze wyniki,
A ty zaś, miasto prawić androny,
Weź się z pokorą do grammatyki.”
Są chłopcy na świecie z pogodném obliczem,
Wesołém spojrzeniem, uśmiéchem na twarzy:
Dla takich, choć głodni, obiadek jest niczem.
Dla takich czas leci, choć czekać się zdarzy;
Ja znowu, gdy chwila nadchodzi jedzenia,
Nie mogę usiedziéć na miejscu, niestety,
Przed moim się wzrokiem obraca pieczenia,
Potrawka gotuje i smażą kotlety,