Żem bez wiedzy, woli, chęci,
Mając tylko w swéj pamięci
Los biédaczki... kamień rzucił...
Teraz, jeślim cię zasmucił,
Przebacz!” Lecz brat wędki ciśnie,
W oczach łezka mu zabłyśnie,
I zawoła do dziecięcia:
„Bracie — tu, w moje objęcia!
O, nie tłumacz się daremnie,
Boś ty więcéj wart odemnie!”
Witoldek choć wciąż pilnie i dobrze się uczył,
Spokoju przez swe psoty nie dawał nikomu,
Każdemu się sprzeciwił, każdemu dokuczył,
Tak, że wszyscy na niego narzekali w domu.
Była lekcya religij: „Jeśli wam nie obcy
Ciąg dziejów, w których przyszłéj tkwi historyi zaród,”
Zapyta nauczyciel — „to powiedzcie chłopcy,
Ile plag Pan Bóg zesłał na egipski naród?”
„Dziesięć!” Witoś odpowie, powstawszy z swéj ławki;
„Dobrze, że się wciąż uczysz pilnie i z uwagą,”
Rzekł profesor — „lecz radzę rzucić niecne sprawki,
Bo inaczéj cię nazwą jedynastą plagą.”