Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/244

Ta strona została skorygowana.

Co tam na dworze, czy dészcz wraz z błotem,
Czy téż pogoda? Co słychać w mieście?”
„O, ja tam mówić nie umiem o tém.
Niechaj się Stasio odezwie wreszcie.”
„Co, jaki Stasio? proszę mi syna
Tak nie nazywać.” „Ależ Helenko...”
„Jam nie Helenka, ale hrabina!”
Przerwie jéj gniewnie machnąwszy ręką...
Lucia w płacz: „Co mi to za zabawa,
Jeźli ja brata, siostrę milutką,
Zwać po imieniu już nie mam prawa,
To wolę zostać napowrót Ludką!”
„Pfe, wstydź się — jesteś dzieckiem upartém,
Co sprawia tylko w domu ambaras,
Wszakże to wszystko robimy żartem,
A ty do serca żart bierzesz zaraz;
Nie będę nigdy z tobą się bawić,”
Doda zmarszczona i nadąsana,
„Wolę cię odtąd w kątku zostawić,
Siedź-że tam sobie choćby do rana.”
„A cóż to za ton groźny i ostry!”
Zawoła Ojciec z gniewném obliczem:
„Helcia niegrzecznie mówi do siostry,
Chociaż Ludwinia niewinna w niczém.
Bawić się w gości wprawdzie nie szkodzi,
Na tę rozrywkę chętnie pozwolę,
Bo nic dziwnego, że czasem młodzi,
Chcą choćby żartem grać starszych rolę;
Lecz kiedy widzę, że chcesz powstawać
Na jéj prostotę, to mi boleśnie:
O, niech nie umie lepiéj udawać,
Dar ten zdobędzie i tak zbyt wcześnie!”