Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/251

Ta strona została skorygowana.

Lecz chociaż na książkach uczony ogromnie,
Nigdy się nie pyszni z swéj wiedzy przed siostrą,
I zawsze serdecznie odzywa się do mnie,
Nie rażąc postawą nadętą i ostrą.
Gdy grzecznie poproszę, zabawy me dzieli,
Mem smutkiem się smuci, radością weseli.

A moja siostrunia, choć mała dzieweczka,
Toć istny aniołek, prawdziwa pociecha,
Zapłacze, ja tylko jéj szepnę do uszka:
Bądź grzeczną! i zaraz się do mnie uśmiécha,
I skacze na szyję i głaszcze po twarzy,
I woła, darząc mnie dziecięcą pieszczotą:
Już mi się to nigdy, najdroższa, nie zdarzy,
Już będę cię słuchać we wszystkiém z ochotą.
Ja kocham mą siostrę, tak bardzo, tak szczérze,
Że zdołam łzy wstrzymać choć na płacz się zbierze.

Ciotunię zajmuje ogródek, śpiżarka,
Wié zawsze co dadzą na obiad, śniadanie,
Ma przytém koteczka, dwóch piesków, kanarka,
Z któremi się bawi gdy czasu jéj stanie;
Czasami pogdérze, pozrzędzi na dzieci,
Namarszczy swe czoło, lecz wkrótce za chwilę,
Ów marsik Ciotuni jak chmurka przeleci,
A ona do wszystkich uśmiéchnie się mile...
Tak mile, tak wdzięcznie, tak lubo, tak słodko,
Że każdy z nas radby być Cioci pieszczotką.

Babcia znów staruszka, ma pewno sto latek,
O wszystkiém co działo się kiedyś pamięta,
Jest dobrą, serdeczną, łaskawą dla dziatek,
Bo kocha najczuléj swe małe wnuczęta.