Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/264

Ta strona została skorygowana.

Więc idą wymysły i różne zachcenia,
Grymasy... już jakie, nie powiem,
A chłopczyk wnet całą swą postać przemienia
I z pełni i z kwadry jest nowiem.
Mars osiadł na czole, uśmieszek znikł z liczek,
Oczęta ze złości się mrużą,
Spojrzyjcie o dziatki — już mały Henryczek
Czerwony jak księżyc przed burzą;
Nakoniec niezdolny rozerwać się niczém,
Przybiera postawę ponurą;
Wlazł w kącik i siedzi z posępném obliczem,
Jak księżyc co okrył się chmurą.
Że starsza osoba czasami się skrzywi,
Że humor jéj nie jest wciąż złoty,
Nikt w świecie się temu bynajmniéj nie dziwi,
Gdyż starość ma różne kłopoty;
Lecz jeźli kto takim jest w wieku swym młodym,
Ten grzeszy przed ludźmi i Bogiem,
Bo zmiany księżyca natury są chodem,
A zmiany humoru — nałogiem.


CXXII.
Ciemna komórka.

O, ja się niczego nie lękam, mój Tato:
Ni pieska, co ząbki wyszczerza na ludzi,
Ni kozła, co brodę ma taką kosmatą,
Ni sowy — puszczyka, co w dzieciach strach budzi;
A nawet czasami jeżeli się zdarzy,
Że kroczy kominiarz wysoko po dachu,
Ja zawsze, choć taki jest czarny na twarzy,
Spoglądam na niego bez trwogi i strachu.