Lecz oprócz światłości, co mroki rozrzedza,
Jest inna duchowa, potężna i wielka:
To światło moralne, to rozum, to wiedza,
To zdrojów łask Bożych najczystsza kropelka.
Wśród trudów książkowych, wśród pracy, wśród czynu,
Wśród znojów, co w pocie spływają znużenia,
Szukaj wciąż tych świateł, najdroższy mój synu,
Jak szukasz wśród nocy dziennego promienia;
Bo gdy wzrok odwrócisz od owéj jasności,
A um twój w nieuctwa okryje się chmurki,
To wtedy w twéj głowie, skarbnicy przyszłości,
Mrok będzie, jak w wnętrzu téj ciemnéj komórki.
Zajętam ogromnie, na obiad dziś do mnie
Zjeżdżają się goście pospołem,
Potrzeba by jadło do gustu przypadło
Przybyłym, gdy siądą za stołem.
Niech tylko jeść zaczną... każda rzecz jest smaczną,
A jaką! aż idzie z ust ślinka:
Ostrygi, pasztety, zwierzyna i wety,
Likiery, portery i winko.
Sprosiłam sześć osób, toć przecie nie sposób,
Dać dobrze, gdy gości zbyt dużo:
Sześć prawie — no, jeszcze i siódmą pomieszczę,
Panienki je wszystkie obsłużą.
Zgadnijcie, kto one, te panie sproszone?
To lalki! powiem wam do uszek,
No, każda z was sprawą niech zajmie się żwawo,
Przypasze do sukni fartuszek;