Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/279

Ta strona została skorygowana.

I jął żarłocznie kęsy pożerać,
I rzekł: „dzieweczko ma miła,
Za chwilę przyszłoby mi umiérać,
Tyś mnie od śmierci zbawiła.
Dziś jam schorzały z cierpień i nędzy,
Dziś ja nie mogę nic zgoła,
Ale po latach — późniéj, lub prędzéj,
Twój czyn mą wdzięczność wywoła.”

Minął lat szereg: dziewczynka mała
W dorodną pannę wyrosła,
A skarbem serca i wdziękiem ciała,
Szczęście rodzinie przyniosła.
Pewnego lata wraz z rodzicami
Ruszyła w podróż daleką.
Trzeba zaś było jechać lasami,
Co się ciągnęły nad rzeką;
Groźnych tych lasów gęste obszary
Nie miały granic, ni końca,
I tylko czasem przez drzew konary
Błysł słaby promyczek słońca.
Mówiono nawet cicho po dworach,
Że podróżnemu ta droga
Może być zgubną, bo w ciemnych borach
Kryła się banda złowroga;
Zgraja rabusiów, ludzi bez serca,
Bez wiary w przyszłość po zgonie,
Z których nie jeden srogi morderca
Krwią ofiar zbroczył swe dłonie.