Wszystko to jednak byłoby niczém,
Gdyby się przytém uczyć nie chciała;
Bo dla panienek darem zwodniczym
Bez trudu nauk, jest piękność ciała;
Ale Wandziunia pilna w swéj pracy,
Nie idąc nigdy krnąbrności śladem,
Którym zazwyczaj dążą próżniacy,
Była dla całéj klassy przykładem,
To téż ją za to kochała Matka,
Uwielbiał Ojciec, chwalili ludzie,
A ona sobie rosła tak w latka,
Zawsze najpiérwsza przy szkolnym trudzie,
Ah! z jakąż chęcią, o moi mili,
Chciałbym wam nie dać końca powieści,
Jakżebym pragnął przestać w téj chwili,
Nie wspominając o dalszéj treści
Życia dziewczynki... ale niestety!
Często błąd jeden drobny, malutki,
Zniszczy najczystsze w dziecku zalety,
A potém straszne wyradza skutki.
I Wandzia także przy całéj cnocie,
Jaką jéj dobre dały przykłady,
Przy swéj do nauk ciągłéj ochocie,
Nie była wolną od jednéj wady:
Drobną tę wadę, na pozór małą,
Za błąd nie miała dzieweczki Matka,
A nawet wielu gościom się zdało,
Że to jest dowcip i bystrość rzadka.
Zaledwie która z przybyłych osób
Dom opuściła, ona wraz wstaje,
A pomnąc cały wzięcia się sposób
Gościa, wnet jego ruchy udaje;
Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/282
Ta strona została skorygowana.