Stałeś się mężem. Torem utartym,
Przez dzieje przodków, z domowych progów
Wyszedłszy, silnym okryłeś hartem
Chrześcijańskiéj cnoty prąd złych nałogów,
Lecz walka z życiem, walka wiekowa
Zrodziła zawód, zwątpienia hasło:
W ustach twych święte zamarły słowa,
W sercach zarzewie nadziei zgasło,
I ległbyś własném struty cierpieniem,
Gdyby słabnącą moc swego syna
Nie umocniła uczucia tchnieniem,
Miłość Matczyna.
Minęła pora szału, uniesień,
Minął wiek walki z żywotném tętnem,
Nastała smutna, ponura jesień,
Znacząc twarz twoją starości piętnem;
Wszystko pod zimną legło mogiłą,
Zakryte krepą tęsknoty czarną,
Marzenie w cichy jęk się zmieniło,
Huczny gwar świata w ciszę cmentarną;
Matka już w grobów wstąpiła cienie,
Tylko została w pamięci syna,
Jak o jedyne szczęścia wspomnienie,
Miłość Matczyna.
Ledwie słońca promień złoty
Błysł wśród polnych smug,
Jam gotowa do roboty,
Jak przykazał Bóg: