Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/309

Ta strona została skorygowana.
XIII.
Wdzięczność pieska.

Pewnego razu, w porze wiosennéj,
Pod guwernera opieką,
Skończywszy nauk mych trud codzienny,
Chodziłem sobie nad rzeką;
Ożywcze tchnienie cudnéj przyrody,
Rozlało woń swą przeczystą,
A promień słońca, lśniąc w nurtach wody,
Ozłacał falę srebrzystą.
Rosnące w trawie zbiérałem kwiatki,
Chcąc według mego pojęcia,
Uwić z nich skromny bukiet dla Matki,
Jako dar uczuć dziecięcia;
Wtém z gęstwy lasu, po za pagórkiem,
Rozpustne chłopcy wypadną,
I biedną psinę związawszy sznurkiem.
Cisną w toń rzeki aż na dno.
Po chwili piesek drżący, zmoczony,
Z kroplistéj wypłynie fali,
I błaga niecnych w żałosne tony,
Aby go dręczyć przestali.
Napróżno skomli — szałem omamień
Zwładnięta chłopców gromada,
Wiąże u szyi zwierzęcia kamień,
Wiedząc że tem mu śmierć zada.
Pobiegłem, stanę: „niedobre chłopcy,
Czyliż was litość nie bierze
Nad losem pieska? Czyż wam wstyd obcy,
Że tak dręczycie to zwierze?..”