Strona:PL L Niemojowski Trójlistek.djvu/310

Ta strona została skorygowana.

„To nasz pies!” krzykną „my mamy prawo,
Robić co chcemy i kwita:
Panicz, niech swoją zajmie się sprawą,
A o nas wcale nie pyta.”
Widząc że proźba w niczém nie zmieni,
Niecnych zamiarów młodzieży,
Rzeknę wyjąwszy piéniądz z kieszeni:
„To życie do mnie należy!
Ja pieska kupię: oto są grosze,
Które mi wręczył Wujaszek,
Zabierzcie wszystkie, tylko was proszę,
Złych zaniechajcie igraszek.”
Odeszli — psina ku mnie poskoczy,
Tuli się, liże mi ręce,
I zwróci ku mnie jasne swe oczy,
W nieméj wdzięczności podzięce.
Wziąłem go z sobą, nad mym nabytkiem,
Śmieją się wszyscy dokoła:
„Ach, to zwierzątko jakże jest brzydkiem!
Czyż je polubić kto zdoła?
Morda szeroka, łapy paskudne,
Obrosłe szerścią obrzydłą,
Cielsko mizerne, chude i brudne:
Zaprawdę, istne straszydło!”
Co tam, niech szydzą! O biedna psino,
Ofiaro niecnéj zabawy,
Czyliż to może być twoją winą,
Że nie masz wdzięcznéj postawy.

Miesiąc upłynął, po nauk znoju,
Gdy noc świat skryła swym cieniem,
Ległem na łożu w moim pokoju,
Dziennem strudzony znużeniem.