I oba wzrokiem promiennym, jasnym,
Spojrzeli w przyszłość daleką:
Jeden się cieszył czynem swym własnym,
Drugi przyjaźni opieką;
I oba dłonie swoje ujęli,
I z ócz ich trysła łza błoga,
A łask szafarze — święci anieli,
Łzy te ponieśli do Boga.
Do uczonego bardzo staruszka,
Który ogromny rozum posiadał,
I wszystko poznał i wszystko zbadał,
Przyszła raz pewna młoda dziewuszka:
„Chciałabym,” rzecze — „o, dobry panie,
Stać się rozumną, i dojść do treści
Nauki, która w księgach się mieści,
Lecz wiem, że na to czasu nie stanie;
Bo chociaż jestem jeszcze młodziutka,
Ileż to lat trza w pracy przesiedziéć,
Aby znać wszystko, o wszystkiém wiedziéć,
A wszakże życie — to chwila krótka.
Nim się mądrości świata wyuczym,
Stargawszy siły, staniem nad trumną:
Daj mi więc księgę taką rozumną,
Któraby była wszéj wiedzy kluczem.”
„Chęci twéj zadość uczynię, dziécię,”
Odpowie starzec: „oto jest księga,
W któréj się mieści wiedzy potęga,
I źródło wszystkich nauk na świecie;